Nikt się tego nie spodziewał. Dlatego to było piękne. Ba, wspaniałe! Koniec Alexa Crossa.
Najwyższa pora. A może nawet lekkie spóźnienie? Cross musiał umrzeć.
Supermózg krążył po domu Crossa. Już od początku przewidywał, że to będzie niezwykłe doświadczenie. Nie zawiódł się. Nigdy przedtem nie czuł tak przeogromnej siły, jak wówczas, kiedy tuż po trzeciej w nocy stanął w ciemnym salonie. Wygrał tę bitwę. Triumfował. Cross został pokonany. Jutro na wieść o jego śmierci cały Waszyngton pogrąży się w żałobie.
Supermózg mógł zrobić wszystko. Od czego by tu zacząć?
Warto usiąść i pomyśleć. Nie ma powodu do pośpiechu. A gdzie usiąść? Oczywiście! Na ulubionym miejscu Crossa, tam, na tarasie, przy pianinie. Tu zawsze lubił odpoczywać i bawić się ze swoimi dziećmi. Lizus. Sentymentalny dureń.
Supermózg miał ochotę zagrać, na przykład coś z Gershwina. Pokazałby temu Crossowi, że nawet w tym jest dużo lepszy. Chciał zapowiedzieć swoje wejście w najbardziej dramatyczny sposób. To było dobre, wręcz przepyszne. Och, niech ta noc trwa jak najdłużej!
Może czymś jeszcze ją upiększyć? Przecież taką chwilę naprawdę warto potem smakować wiele razy, wspominać ją i na zawsze zachować na pamiątkę. Tylko dla siebie.
Supermózg wsparł się na ręku. Jego związek z Alexem Crossem dało się zawrzeć w dwóch trójkątach. Nawet teraz miał je przed oczami, siedząc na miękkim krześle, zadowolony z życia. Chryste Panie, wreszcie był w swoim żywiole, szczęśliwy, przeszczęśliwy…
Ja MIŁOŚĆ
Wróg (brat)Ojciec (Alex)
Ja MIŁOŚĆ kobiety Alexa (babka, przyjaciółki)brat (Alex)
Znakomity model psychologiczny – zwarty, jasny i przejrzysty. Dobrze wyjaśniał bieg wypadków, przewidzianych na dzisiejszy wieczór. Doktor Cross byłby zadowolony.
Może mu to wyjaśnić? Niech dowie się tuż przed śmiercią. Supermózg naciągnął gumowe rękawiczki i plastikowe ochraniacze na buty. Sprawdził, czy pistolet jest prawidłowo nabity. Wszystko gotowe. Poszedł na górę – Dżentelmen, Supermózg, Svengali, Moriarty.
Doskonale znał rozkład domu Crossa. Nawet nie potrzebował światła. Unikał niepotrzebnych hałasów. Nie pozostawiał po sobie żadnych śladów, które zwróciłyby uwagę FBI lub policji.
Cross i jego rodzina mieli zginąć w szczególnie przemyślany sposób. Co za niezwykły triumf! Co za wspaniały pomysł! Zanim dotarł na pierwsze piętro, znał już kolejność zabójstw. Tak, był zdecydowany. mały Alex
Jannie
Damon
Nana i na końcu – Cross
Doszedł do końca korytarza i przystanął. Nasłuchiwał przez chwilę, zanim otworzył drzwi sypialni. Żadnego dźwięku. Powoli nacisnął klamkę.
A to co? Niespodzianka? Chryste Panie!
Nie cierpiał takich niespodzianek. Dbał o dokładność i porządek. Lubił mieć wszystko pod kontrolą.
Przy łóżku Crossa siedziała Jannie. Głowę wsparła na złożonych rękach. Spała. Pilnowała swojego taty. Strzegła go od najgorszego.
Supermózg bardzo długo, może nawet z półtorej minuty, obserwował tę parę. W lewym rogu pokoju paliła się nocna lampka.
Cross miał zabandażowane dłoń i ramię. Pocił się we śnie. Był ranny i chory. W takim stanie nie nadawał się na przeciwnika. Zabójca westchnął. Rozczarowanie walczyło w nim o lepsze ze smutkiem i desperacją.
Nie, nie, nie! Wszystko na opak. Miało być całkiem inaczej. Cholera!
Pomału zamknął drzwi sypialni i szybko wrócił po własnych śladach. Wyśliznął się z domu. Nikt nie mógł wiedzieć o nocnej wizycie. Nawet sam Cross.
Jak zwykle, nikt go nie rozpoznał. Nikt go nie podejrzewał.
Przecież był Supermózgiem.