Rozdział 83

Wróciłem do Waszyngtonu na w pełni zasłużony, jednodniowy wypoczynek. Dlaczego nie? Była sobota, a ja już od dawna nie widziałem dzieci.

Po południu zabrałem Damona i Jannie do Corcoran Gallery of Art. Oczywiście z początku krzywili się, jak mogli, że idą do muzeum, ale później nie chcieli wyjść z Pałacu Złota i Światła. Byli oczarowani. Typowe.

Do domu wróciliśmy około czwartej. Nana powiedziała mi, że mam zadzwonić do Tima Bradleya z San Francisco Examinera. Chwileczkę… Czy to się nigdy nie skończy? Po jakie licho mam rozmawiać z chłopakiem Jamilli?

– Mówił, że to bardzo ważne – oznajmiła Nana. Piekła dwa placki z wiśniami. Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej, pomyślałem z nagłym rozrzewnieniem.

W Kalifornii była pierwsza. Zadzwoniłem do Tima, do redakcji. Odebrał niemal natychmiast.

– Bradley.

– Tu mówi Alex Cross.

– Cześć. Miałem nadzieję, że pan się odezwie. Jestem kolegą Jamilli Hughes.

Tyle to sam wiedziałem.

– Co u niej słychać? – zapytałem. – Wszystko w porządku?

– Po co pan pyta? Wczoraj pojechała do Santa Cruz. Wiedział pan o tym?

– Coś mi wspominała. Wzięła kogoś ze sobą? – spytałem. – Prosiłem ją, żeby tak zrobiła.

– Nie – odparł oschle. – Wciąż powtarza, że już dawno wyrosła z pieluch. I zawsze ma przy sobie ogromny rewolwer.

Zmarszczyłem brwi i pokręciłem głową.

– Więc co się stało? Co chciał mi pan przekazać?

– Może to nic takiego, ale Jamilla zwykle działa z niezwykłą dokładnością. Obiecała do mnie zadzwonić, a tym razem tego nie zrobiła. To było wczoraj. Cztery godziny temu zakręciłem do pana. Trochę się niepokoję. Pomyślałem, że pan wie lepiej ode mnie, co zrobić w takiej sytuacji.

– Zachowywała się tak już przedtem? – zapytałem.

– Chodzi o to, czy pracowała w dni wolne od służby? Tak. To cała Jam. Ale zawsze dotrzymywała każdego przyrzeczenia.

Nie chciałem martwić go więcej niż potrzeba, ale sam byłem mocno zdenerwowany. Powróciłem myślami do przeszłości. W ostatnich latach straciłem dwie bliskie osoby, a ich śmierć nie została wyjaśniona. Supermózg twierdził, że to on zabił Betsey Cavalierre. Do tego dochodziła jeszcze Maureen Cooke w Nowym Orleanie. Co się działo z Jamillą Hughes?

– Zadzwonię do komisariatu w Santa Cruz. Jamilla podała mi nazwisko i numer do porucznika z tamtejszego wydziału zabójstw. Chyba nazywał się Conover. Sprawdzę to w swoim notatniku. Zaraz to zrobię.

– Dobrze. Dziękuję panu. Bądźmy w stałym kontakcie – powiedział Tim. – Naprawdę jestem bardzo wdzięczny.

Zapewniłem go, że to nic takiego, i pięć minut później zatelefonowałem do komisariatu w Santa Cruz. Poprosiłem o połączenie z porucznikiem Conoverem. Okazało się, że ma wolny dzień. Narobiłem więc nieco rabanu, podpierając się nazwiskiem Kyle’a. Dyżurny sierżant, acz niechętnie, dał mi domowy numer Conovera.

Ktoś podniósł słuchawkę i usłyszałem głośną muzykę. Chyba U2.

– Mamy imprezę nad basenem. Przyjdź do nas – powiedział jakiś męski głos. – Albo daj znać w poniedziałek. No to na razie.

W słuchawce zapanowała cisza. Zadzwoniłem ponownie.

– Z porucznikiem Conoverem – oznajmiłem urzędowym tonem. – Mówi detektyw Alex Cross. To nagły przypadek. Chodzi o inspektor Jamillę Hughes z wydziału zabójstw w San Francisco.

– O cholera – dało się słyszeć po drugiej stronie, a potem: – Tu Conover. Kto mówi?

W oszczędnych słowach wyjaśniłem, kim jestem i co robię. Miałem wrażenie, że Conover albo jest pijany, albo na najlepszej drodze do upicia się. Co prawda, miał wolny dzień, ale w Santa Cruz dopiero dochodziła druga po południu.

– Pojechała na wzgórza, aby polować na wampiry – oznajmił i roześmiał się kpiąco. – W Santa Cruz nie ma wampirów, kolego detektywie. Można mi wierzyć. Nic jej nie będzie. W tej chwili już na pewno wraca do San Francisco.

– Jak do tej pory były dwa tuziny morderstw w wampirzym stylu. – Próbowałem go jakoś wyrwać z oparów zamroczenia. – Sprawcy pili krew ofiar.

– Powiedziałem wszystko, co wiem – oświadczył. – Najwyżej mogę tam wysłać kilka wozów patrolowych – dodał.

– Proszę to zrobić. Ja w tym czasie zawiadomię FBI. Oni przynajmniej wierzą w takie rzeczy. Kiedy ostatni raz widział pan inspektor Hughes?

Namyślał się przez chwilę.

– Nie pamiętam. Co najmniej dwadzieścia cztery godziny temu.

Odłożyłem słuchawkę. Nie polubiłem Conovera. Na nowo przemyślałem wszystko, co wydarzyło się od dnia, w którym poznałem Jamillę. Zakręciło mi się w głowie. Cały czas poruszaliśmy się po omacku, błądząc po nieznanym terenie. Co gorsza, Supermózg wciąż czyhał gdzieś w pobliżu.

Zatelefonowałem do Kyle’a i do American Airlines. Potem zawiadomiłem Tima Bradleya, że wybieram się do Kalifornii.

Santa Cruz.

Stolica wampirów.

Jamilla była w opałach. Czułem to przez skórę.

Загрузка...