Wkurzyła się. A kto by się nie wkurzył na jej miejscu? W dzień wolny od pracy odwalała czyjąś robotę. Zaparkowała saaba w pustej bocznej ulicy, w pobliżu Metro Center, naprzeciwko baru Asti. Straciła z oczu rzekę San Lorenzo, lecz zapach wody dochodził nawet z daleka.
Ledwo wysiadła z samochodu, tuż przy niej zjawili się dwaj młodzi ludzie. Wzięli ją w środek.
Popatrzyła na nich z ukosa. Niemal wyrośli spod ziemi. Blond włosy, spięte w kucyki. Studenci? Surferzy? – pomyślała. Miała nadzieję, że się nie myli.
Byli wysocy, dobrze umięśnieni, ale nie wyglądali na kulturystów. Cechowało ich naturalne piękno, nasuwające myśl o Erosie, Hermesie lub Apollinie. Harmonia ciała. Zmysłowość. Rzeźba w marmurze.
– Mogę w czymś pomóc? – zapytała. – Szukacie plaży? Wyższy z nich odpowiedział z niezachwianą pewnością siebie, podszytą ledwo uchwytną drwiną.
– Ależ nie, dzięki! Nie bawi nas pływanie na desce. Mieszkamy tutaj. A pani?
Ubrani byli w czarne podkoszulki, dżinsy i buty do wspinaczki. Obaj mieli niebieskie oczy i świdrowali ją przenikliwym wzrokiem. Młodszy wyglądał najwyżej na szesnastolatka. Poruszali się niby wolno, lecz z utajoną sprężystością. Jamilli wcale się to nie podobało. Nikt nie zjawił się w pustym zaułku, kto mógłby przyjść jej z pomocą.
– W takim razie to może ja was zapytam o plażę? – zaryzykowała.
Przewaga była po ich stronie. Stali tak blisko, że nie zdołałaby sięgnąć po pistolet. Nie mogła się nawet ruszyć, żeby któregoś z nich nie potrącić.
– Zróbcie mi trochę miejsca – powiedziała. – Cofnijcie się.
Starszy popatrzył na nią z uśmiechem. Miał zmysłowe usta.
– Jestem William – przedstawił się. – A to mój brat, Michael. Szuka nas pani, inspektor Hughes?
Och, nie… Jezu… Jamilla próbowała wyrwać broń ukrytą w kaburze na plecach. Złapali ją. Zabrali jej pistolet tak łatwo, jakby była dzieckiem. Działali zdumiewająco szybko – i byli zdumiewająco silni. Momentalnie rozciągnęli ją na ziemi i skuli kajdankami. Skąd je mieli? Zabrali policjantce zabitej w Nowym Orleanie?
– Nie próbuj krzyczeć, bo ci kark złamię – powiedział starszy, suchym i rzeczowym tonem.
Młodszy odezwał się dopiero teraz. Był tak blisko, że Jamilla wyraźnie widziała jego długie zwierzęce kły.
– Jeśli polujesz na wampira, on zapoluje też na ciebie – warknął.