Rozdział 116

Mogłem wreszcie odpocząć i na moment zapomnieć, że jestem policjantem. Kyle Craig siedział w pilnie strzeżonej celi więzienia Lorton. Prokurator stwierdził, że ma więcej dowodów niż potrzeba, żeby sąd orzekł o winie oskarżonego. Wynajęty za ciężkie pieniądze adwokat z Nowego Jorku krzyczał tylko, że jego klient nie popełnił żadnej zbrodni, ale padł ofiarą perfidnego spisku. Czyż to nie cudowne? Proces miał być największym w Waszyngtonie – może także największym w całym kraju.

Mnie z kolei wcale nie chciało się myśleć o Kyle’u, o procesie i o psychopatach. Od tygodni nie chodziłem do pracy i byłem z tego bardzo zadowolony. Bardzo. Rana goiła się całkiem nieźle. Będę miał bliznę na pamiątkę. Większość czasu spędzałem w domu. Pomalowałem zewnętrzne ściany. Byłem na dwóch kolejnych koncertach Damona. Cieszyłem się każdą chwilą.

Grałem w piłkę z Jannie i czytałem małemu Alexowi Księżycową dobranocką i Kota Prota. Pobierałem lekcje gotowania u najlepszej kucharki w całym Waszyngtonie, czyli u Nany – i zostawało mi jeszcze trochę czasu na moje sprawy. Ze dwa razy całkiem przyjemnie pogawędziłem sobie z Christine. Obiecałem, że jej zaraz poślę najładniejsze zdjęcia Alexa

Juniora. Za tydzień miała przyjechać Jamilla. Brała udział w jakiejś konferencji. Nie zamierzałem ingerować w jej prywatne życie.

Przed jedenastą wieczorem zasiadłem na werandzie, przy pianinie. Dom przy Piątej Ulicy był pogrążony w ciszy. Wszyscy poza mną już dawno spali.

Telefony milczały. Sprawiało mi to cichą, osobistą radość.

Nikt nie zapukał. Nikt nie przyszedł z kolejną okropną wieścią, której wolałbym nie usłyszeć.

Nikt mnie nie śledził, ukryty w cieniu. A jeśli nawet ktoś z przechodniów spojrzał w stronę domu, to nie było w tym nic groźnego.

Skupiłem się na kompozycjach granych przez D’Angelo: The Linę, Send It On i Devil’s Pie. Poszło mi całkiem nieźle.

A jutro? Jutro też będzie wielki dzień, pomyślałem.

Z samego rana zamierzałem zrezygnować z pracy w policji.

Lecz to nie koniec. Było coś jeszcze, coś bardziej osobistego. Chyba się zakochałem.

Ale to już temat na osobną historię, którą może opowiem innym razem.

Загрузка...