Rozdział 65

Supermózg widział Crossa, który przed chwilą wysiadł z samochodu. Miał go w zasięgu wzroku.

Alex Cross i piękna Jamilla Hughes wrócili na posterunek po przerwie na obiad. Ciekawe, jak też im się układało? Może zostaną kochankami? To właśnie była skaza na charakterze Crossa – szukał miłości i chciał, żeby go kochano.

A teraz znów znalazł się pod domem Charlesa i Daniela.

Chyba coś gryzło wspaniałego Crossa. A może tylko chciał zażyć nieco ruchu po sutej kolacji i w samotności zastanowić się nad niektórymi aspektami śledztwa? Przecież wiadomo, że w głębi ducha był odludkiem. To tak jak ja, pomyślał Supermózg.

Cudowna rzecz – i niebezpieczna.

Poszedł za Crossem w głąb ciemnej ulicy. Tutejsze domy były skromniejsze i typowe dla tej części Nowego Orleanu.

W powietrzu unosił się odurzający zapach róż, jaśminu i gardenii. Supermózg głęboko zaczerpnął powietrza. Och, jak przyjemnie. Sto lat temu woń kwiatów niwelowała przykry odór bijący z pobliskich rzeźni. Supermózg dobrze znał historię swojego kraju. W ogóle dużo wiedział. Idąc w bezpiecznej odległości za Crossem, od niechcenia myślał o wielu różnych sprawach. Potrafił wykorzystać zebrane informacje.

Słyszał łoskot tramwaju jadącego kilka przecznic dalej, przez St. Charles Avenue. Zgrzytanie kół tłumiło jego i tak ciche kroki.

Spodobał mu się spacer z Crossem. Może to właśnie moja noc? – przemknęło mu przez głowę i od razu poczuł przypływ adrenaliny.

Z wolna doganiał swoją ofiarę. Tak, to na pewno dzisiaj. Tu i teraz.

Miał niewielką nadzieję, że w ostatniej chwili Cross, wiedziony dziwnym instynktem, obejrzy się przez ramię. To byłoby wspaniałe, wzniosłe i głębokie. Pełne ironii. Cross okazałby się godnym przeciwnikiem.

Supermózg przemykał chyłkiem od cienia do cienia. Był już zaledwie parę metrów od Crossa. W mgnieniu oka mógł pokonać dzielącą ich odległość.

Cross zatrzymał się przed starym cmentarzem Lafayette, czyli tak zwanym Miastem Zmarłych. Przez bramę widać było okazałe rodzinne krypty i grobowce.

Supermózg też stanął. Chłonął tę chwilę, sekunda po sekundzie.

Na bramie wisiała tablica z emblematem policji nowoorleańskiej i napisem: Teren patrolowany.

Supermózg podejrzewał, że to nieprawda. A zresztą… W gruncie rzeczy to było bez znaczenia. W nosie miał całą policję, nie tylko z Nowego Orleanu.

Cross rozejrzał się, lecz nie dostrzegł skrytego w mroku przeciwnika. Skoczyć na niego czy nie skoczyć? – rozmyślał morderca. A może doszłoby do walki? To nieważne. I tak by wygrał. Cross westchnął cicho. Ostatni oddech na tej ziemi? Co za metafora!

Cross odwrócił się tyłem do bramy cmentarza i skręcił w boczną ulicę. Wracał na swój posterunek. Szedł do inspektor Hughes.

Supermózg ruszył za nim, ale zaraz zrezygnował. To jednak niewłaściwa chwila. Wyrok na razie został odroczony.

Powód? W uliczce było zbyt ciemno. Zbrodniarz nie mógłby popatrzeć w martwe oczy swojej ofiary.

Загрузка...