Znowu. Kolejne potworne morderstwo – tym razem w Savannah. Kyle i ja polecieliśmy do Georgii błyszczącym czarnym śmigłowcem marki Bell, z którego byłby dumny Darth Vader. Kyle nie chciał tracić ani chwili. Nie dał mi czasu do namysłu.
Nawet z góry portowe miasto urzekało swoim widokiem. Labirynt domów, rezydencji i ultranowoczesnych sklepów, a do tego rzeka zakolami płynąca wśród złotych łanów w stronę Atlantyku. Dlaczego mordercy wybierali właśnie takie miejsca – piękne i pełne ludzi? Dlaczego działali w tych, a nie innych miastach?
Był pewien powód, na który do tej pory nikt z nas nie zwrócił najmniejszej uwagi. Może zabójcy grali w makabryczną grę z pogranicza świata fantazji? Jak ich, do diabła, rozgryźć?
Samochód FBI zawiózł nas do katedry pod wezwaniem świętego Jana Chrzciciela, w zabytkowej dzielnicy East Harris. Wśród szacownych domów stały dziesiątki policyjnych radiowozów i parę ambulansów.
– Autostrady wokół Savannah są kompletnie zakorkowane – powiedział do mnie Kyle, kiedy przebijaliśmy się przez nie mniejsze korki wokół kościoła. – To najpotworniejsza zbrodnia, jakiej tu dokonano od czasów książki Johna Berendta albo wydarzeń, które ją poprzedziły. Moim zdaniem, powinna ściągnąć jeszcze więcej turystów. Może nasze wampiry swoimi wybrykami chcą przebić Północ w ogrodzie dobra i zła?
– Miejscowe władze i mieszkańcy niechętnie widzą takich gości – odparłem. – Słuchaj, Kyle, co się właściwie dzieje? Jakaś banda działa tuż pod naszym nosem. Usiłują nam coś przekazać. Wybierają najpiękniejsze miasta. Mordują w parkach, w luksusowych hotelach, a teraz nawet w katedrze. Chcą, byśmy ich dopadli? Czy też może odwrotnie, wierzą, że nikt ich nie złapie?
Kyle uniósł głowę i spojrzał na dzwonnicę.
– A może jedno i drugie? Zgadzam się z tobą, że z jakichś względów nie dbają o alibi. Dlatego właśnie cię tu ściągnąłem. Znasz się na rzeczy. Tylko ty jeden jesteś w stanie wejrzeć w ich chory umysł.
Nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że oni chcą, aby ich złapać. Ale dlaczego?