Rozdział 22

Przy poważniejszych sprawach lubiłem pracować z Kyle’em, więc ucieszyłem się, że dołączy do mnie i Jamilli. Mimo to mocno mnie zdziwiło, kiedy go zastałem na miejscu zbrodni w Beverly Hills. Zwłoki znaleziono w tym samym hotelu Chateau Marmont, w którym John Belushi zmarł z przedawkowania narkotyków.

Hotel wyglądał jak francuski zamek i wznosił się na sześć pięter nad Bulwarem Zachodzącego Słońca. Foyer zachowało wygląd z lat dwudziestych, lecz bardziej tchnęło starzyzną niż antykiem. Jak to kiedyś powiedział szef wielkiej wytwórni do aktora Williama Holdena: „Jeśli już musisz wpaść w kłopoty, zrób to przynajmniej w Chateau Marmont”.

Kyle czekał na nas przed drzwiami pokoju. Ciemne włosy miał gładko zaczesane do tyłu i wyglądało na to, że trochę się opalił. Niezwykła rzecz. Niemal go nie poznałem.

– To Kyle Craig z FBI – powiedziałem do Jamilli. – Zanim cię poznałem, był w moich oczach najlepszym specjalistą od zabójstw.

Kyle uścisnął dłoń Jamilli i weszliśmy do pokoju. Prawdę mówiąc, był to raczej wykwintny apartament. Dwie sypialnie, salon z kominkiem i oddzielny podjazd od strony ulicy.

Widok zwłok był równie ponury jak w poprzednich przypadkach. Przypomniał mi się pesymistyczny cytat z dzieła pewnego filozofa. Ta sama myśl wpadła mi do głowy w czasie nie mniej trudnego śledztwa w Karolinie Pomocnej. „Ludzki żywot musi być wynikiem błędu. Źle się zaczyna i z dnia na dzień pogarsza, aby na końcu dojść do najgorszego”. Moja prywatna filozofia być może była nieco weselsza niż Schopenhauera, lecz przychodziły takie chwile, że zupełnie się z nim zgadzałem.

„To co najgorsze” spotkało dwudziestodziewięcioletniego kierownika firmy płytowej. Denat nazywał się Jonathan Mueller i zwisał z żyrandola. Na jego szyi widniały ślady zębów. Nie zauważyłem ran od noża. Miał niemal przezroczystą i jakby woskową skórę. Nie żył zapewne od niedawna.

Podeszliśmy bliżej do wiszącego ciała. Kołysało się lekko i wciąż ociekało krwią.

– Ślady ugryzień znajdują się głównie na karku i szyi – zauważyłem. – Znów samozwańcze wampiry. Akt powieszenia zapewne jest częścią rytuału. Jakby podpisem.

– Okropieństwo – szepnęła Jamilla. – Wyssali mu całą krew. Pod pewnym względem przypomina to scenę gwałtu.

– Masz rację – mruknął Kyle. – Chyba go przedtem uwiedli.

W tej samej chwili zabrzęczał telefon w kieszeni mojej marynarki. Ktoś miał wyczucie czasu… Zanim odebrałem, spojrzałem na Kyle’a.

– To chyba on – powiedziałem. – Supermózg. Przyłożyłem słuchawkę do ucha.

– Jak ci się wiedzie w Los Angeles, Alex? – mechanicznym głosem zapytał Supermózg. – W gruncie rzeczy, wszędzie śmierć, prawda?

Skinąłem głową w stronę Kyle’a. Domyślił się, kto dzwoni. Supermózg.

Dał mi znak, żebym przekazał mu aparat. Marszcząc brwi, nasłuchiwał przez dłuższą chwilę. Wreszcie oddał mi telefon.

– Rozłączył się – powiedział. – Tak jakby wiedział, że nie rozmawia z tobą. Skąd to mógł wiedzieć? Jak nas wytropił? Alex, powiedz, czego on od ciebie chce?

Popatrzyłem na rozkołysane zwłoki. Nie potrafiłem odpowiedzieć na żadne z tych pytań. Czułem wewnętrzną pustkę.

Загрузка...