109

Burza okazała się rzeczywiście potężna i do dziś opowiada się o niej w Delainie. Pięć stóp świeżego puchu spadło, zanim nad zamkiem zapadł wczesny zmrok. Tyle śniegu to dużo na jeden dzień, ale wiatr stworzył zaspy o wiele wyższe. Gdy nastały ciemności, szalejąca zawierucha ustąpiła miejsca zawiei. W niektórych miejscach zamkowego muru wiatr nawiał śniegu na wysokość dwudziestu pięciu stóp, zasłaniając okna nie tylko na parterze i pierwszym piętrze, lecz także na drugim.

Pomyślicie pewnie, że sprzyjało to ucieczce Piotra, i może by tak było, gdyby nie to, że Iglica stała samotnie na środku placu. Niestety więc, właśnie koło niej wiało najbardziej. Nawet silny mężczyzna nie utrzymałby się tam na nogach, bo wiatr zmiótłby go z placu i cisnął nim o pierwszą napotkaną kamienną ścianę po drugiej stronie. Zawieja miała jeszcze jeden skutek – działała jak gigantyczna szczotka. Ledwo śnieg zdążył spaść, wiatr wywiewał go z placu. O zmroku pod murami zamku potworzyły się ogromne zaspy, a inne zatarasowały wejścia do ulic znajdujących się po zachodniej stronie twierdzy, ale sam plac był goły. Znajdował się na nim tylko pokryty lodem bruk, czekający, aby połamać Piotrowi kości, o ile pęknie jego lina.

Ja zaś muszę wam teraz powiedzieć, że było to nieuniknione. Gdy chłopiec sprawdzał ją, utrzymała jego ciężar… ale istniała jeszcze jedna sprawa związana z owym tajemniczym „napięciem krytycznym”, o której Piotr nie miał pojęcia. Ani Yosef. Wiedzieli o niej poganiacze wołów i gdyby Piotr ich o to zapytał, podaliby mu starą zasadę, znaną żeglarzom, krawcowym i wszystkim innym używającym w swej pracy lin i nici: Im dłuższy powróz, tym łatwiej pęka.

Krótka lina, którą Piotr wypróbował, utrzymała go.

Ta zaś, której zamierzał powierzyć swe życie, miała około dwustu sześćdziesięciu pięciu stóp.

Zapewniam was więc, że musiała pęknąć pod jego ciężarem, a bruk pod Iglicą czekał, żeby go złapać, połamać mu kości i wykrwawić.

Загрузка...