85

Gdy stary lokaj wrócił, Peyna powiedział cicho:

– Musimy teraz ułożyć plan, Arlenie, ale przedtem utocz nam trochę wina. Dobrze też zaczekać, aż chłopiec zaśnie.

– Panie, spał, zanim dotknął głową siana.

– Doskonale. Ale mimo to, utocz kroplę wina.

– Więcej i tak nie ma.

– Świetnie. Przynajmniej w drodze nie będą nas bolały głowy.

– Panie?

– Jutro wyruszamy na północ, Arlenie, wszyscy trzej. Wiesz o tym tak samo jak ja. Dennis twierdzi, że w Delainie szaleją bakterie – i tak też jest; zwłaszcza jedna czyha na nas. Jedziemy z powodów zdrowotnych.

Arlen powoli skinął głową.

– Byłoby zbrodnią zostawiać dobre wino poborcy podatków. Dlatego wypijemy je… a potem pójdziemy spać.

– Jak rozkażesz, panie. Oczy Peyny zabłysły.

– Ale zanim udasz się do łóżka, wejdziesz na strych i zabierzesz koc, który zostawiłeś chłopcu wbrew mojemu stanowczemu i dokładnemu poleceniu.

Arlen popatrzył na Peynę otwierając głupkowato usta. Peyna wielce udatnie przedrzeźnił jego minę. Po raz pierwszy i ostatni podczas swego zatrudnienia u Peyny Arlen wybuchnął głośnym śmiechem.

Загрузка...