32

Starszy pan okazał się twardy – niezwykle twardy. Zanim umarł, bił od niego taki żar, że nikt, nawet najwierniejsi słudzy, nie mógł zbliżyć się do jego łoża bardziej niż na cztery stopy. Kilkakrotnie polewali biednego, umierającego króla wodą z wiader, gdy widzieli, że pościel zaczyna się tlić. Za każdym razem woda natychmiast zamieniała się w parę, która wypełniała sypialnię i przedostawała się do bawialni, gdzie dworzanie i jeźdźcy czekali w odrętwiałej ciszy, a damy zbierały się w grupki łkając i załamując dłonie.

Tuż przed północą zielony płomień wystrzelił z ust króla i Roland zmarł.

Flagg, pełen powagi, pojawił się w drzwiach między sypialnią a bawialnią i ogłosił wiadomość. Zapadła absolutna cisza, trwająca dłużej niż minutę. Przerwało ją jedno słowo powiedziane przez kogoś stojącego w tłumie zebranych. Flagg nie miał pojęcia, kto je wyrzekł, ale było mu wszystko jedno. Wystarczyło, że zostało wypowiedziane. Prawdę mówiąc, przekupiłby kogoś, żeby je powiedział, gdyby nie było to dla niego nazbyt niebezpieczne. – Morderstwo! – zawołał ten ktoś.

Tłum jęknął.

Flagg godnie uniósł dłoń do ust, żeby ukryć uśmiech.

Загрузка...