80

Wewnątrz sekretnego korytarza panowały kompletne ciemności, a suchego powietrza nie poruszał żaden przeciąg. Gdzieś z głębi dobiegały Dennisa okropne, żałosne dźwięki.

Król płakał.

Usłyszawszy to lokaj trochę przestał się bać. Odczuł wielki podziw i ogromną litość dla Tomasza, który zawsze sprawiał wrażenie nieszczęśliwego. Jako król stał się tłusty i pryszczaty – bywał blady i trzęsły mu się ręce od nadużywania alkoholu, zazwyczaj też brzydko pachniało mu z ust. Jego nogi stopniowo nabierały łukowatego kształtu, a gdy nie było przy nim Flagga, miał skłonność do chodzenia ze spuszczoną głową i włosami opadającymi na twarz.

Dennis wysunął ręce przed siebie i po omacku odnajdywał drogę. Rozlegające się w mroku łkanie zbliżało się… a potem nagle ciemności stały się jakby mniej nieprzeniknione. Usłyszał cichy szmer, następnie dostrzegł Tomasza. Stał na końcu korytarza, a słabe, bursztynowe światło dobiegało z dwu niedużych otworów w ciemnościach. Dennisowi przypominały one unoszące się w powietrzu oczy.

Zaczął nabierać przekonania, że wszystko będzie dobrze, że uda mu się przetrwać tę niesamowitą nocną wędrówkę, gdy Tomasz zaczął krzyczeć. Wrzeszczał tak głośno, iż można by się obawiać, że zerwie sobie struny głosowe. Dennis stracił władzę w nogach, przycisnął dłonie do ust, aby zdławić swój własny krzyk, i zaczęło mu się wydawać, że tajne przejście zapełniają duchy przypominające trzepoczące skrzydłami nietoperze, które w każdej chwili mogą wplątać mu się we włosy; o tak, Dennis odnosił wrażenie, jakby miejsce to wypełniała atmosfera nagłej śmierci, i być może miał rację.

Prawie zemdlał… prawie… ale nie całkiem.

Gdzieś pod nim rozległo się szczekanie psów i lokaj zdał sobie sprawę, że znajdują się nad psiarniami starego króla. Kilka ogarów Rolanda żyło jeszcze i nikt nie usunął ich z zamku. Były jedynymi żywymi istotami – poza samym Dennisem – które usłyszały te dzikie krzyki. Ale psy istniały rzeczywiście, a nie jako duchy, i lokaj trzymał się tej myśli niczym tonący masztu unoszącego się na wodzie.

Kilka chwil później zdał sobie sprawę, że krzyk Tomasza nie był jedynie wrzaskiem – udało mu się odróżnić słowa. Na początku rozumiał tylko jedno powtarzane bez końca zdanie: – Nie pij tego wina! Nie pij tego wina! Nie pij tego wina!

Загрузка...