Domysły Flagga okazały się słuszne. Piotr skończył badanie swej liny, ale wciąż jeszcze siedział w pokoju na wieży czekając, aż obwoływacz oznajmi północ, gdy czarnoksiężnik wypadł z Bramy do Lochów i ruszył w stronę Iglicy. Świątynia Wielkich Bogów upadła kwadrans po jedenastej; za piętnaście dwunasta kryształ pokazał Flaggowi to, czego chciał się dowiedzieć (i chyba zgodzicie się ze mną, że poprzednio dwukrotnie też w pewien sposób ukazywał mu prawdę), a gdy mag znalazł się na placu, do północy brakowało jeszcze dziesięciu minut.
Brama do Lochów znajdowała się po północno-wschodniej stronie Iglicy. Po drugiej stronie mieściło się skromniejsze wejście do zamku, zwane Bramą Handlarzy. Między Bramą do Lochów i Bramą Handlarzy można było przeprowadzić prostą linię. Dokładnie pośrodku niej znajdowała się, oczywiście, Iglica.
Prawie w tej samej chwili gdy Flagg wyłonił się z Bramy do Lochów, Ben, Naomi, Dennis i Frisky pojawili się w Bramie Handlarzy. Nic o tym nie wiedząc zbliżali się do siebie. Między nimi znajdowała się Iglica, ale wiatr przycichł i grupa Bena powinna była usłyszeć stukot butów Flagga na bruku, a czarnoksiężnik leciutkie skrzypienie nie naoliwionego koła. Ale wszyscy oni, nawet Frisky (która wróciła do dawnej roli psa pociągowego), pozostawali w głębokim zamyśleniu.
Ben i jego towarzysze znaleźli się pierwsi na miejscu.
– Teraz – zaczął Ben i w tej chwili po drugiej stronie, mniej niż czterdzieści kroków po obwodzie wieży od miejsca, gdzie stali, Flagg zaczął walić w potrójnie zamknięte Drzwi Strażników.
– Otwierać! – zawołał. – Otwierać… w imię króla!
– Co, – zaczął Dennis, ale Naomi zamknęła mu usta żelaznym uchwytem i popatrzyła przerażonym wzrokiem na Bena.