Dworski lekarz rozszerzył tę wypowiedź na trzy słowa: morderstwo przez otrucie. Nie powiedział „morderstwo za pomocą Smoczego Piasku”, bo trucizny tej nie znał w Delainie nikt poza Flaggiem.
Król zmarł tuż przed północą, ale o świcie oskarżenie znano już w całym mieście, a wieść o nim szybko rozprzestrzeniała się aż po najdalsze kresy Wschodniej, Zachodniej, Południowej i Północnej Baronii: morderstwo, królobójstwo, Roland Dobry zginął od trucizny.
Wcześniej jeszcze Flagg zorganizował przeszukiwanie zamku od najwyższego punktu (Wschodniej Wieży) do najniższego (Lochy Inkwizycji z kołami tortur, kajdanami i hiszpańskimi butami). Wszelkie dowody związane z tą okropną zbrodnią mają zostać natychmiast zbadane i przekazane do niego.
Zamek rozbrzmiewał poszukiwaniami. Przeczesywało go sześciuset zdeterminowanych ludzi. Tylko dwa miejsca na zamku zostały wyłączone; apartamenty obu książąt – Piotra i Tomasza.
Tomasz słabo sobie z tego zdawał sprawę; gorączka podniosła się tak, że dworski medyk poważnie się zaniepokoił. Tomasz leżał majacząc, gdy blask świtu zaczął pukać do jego okien. W majakach widział dwa wysoko wzniesione kieliszki wina i raz po raz słyszał, jak ojciec mówi: „Przyprawiałeś je? Smakuje jak wino z korzeniami”.
Flagg nakazał poszukiwania, ale o drugiej rano Piotr wrócił do siebie na tyle, by móc przejąć nad nimi dozór. Flagg pozwolił mu na to. Nadchodzące godziny były niezmiernie ważne, podczas nich zdecyduje się, czy wygrał, czy przegrał, i Flagg wiedział o tym. Król nie żyje; królestwo w tym krótkim czasie jest pozbawione władcy. Ale nie na długo; tego samego dnia Piotr zostanie koronowany u stóp Iglicy, chyba że szybko i jednoznacznie oskarży się go o zbrodnię.
W innych okolicznościach oczywiście Piotr natychmiast zostałby głównym podejrzanym. Zawsze podejrzewa się tych, którzy zyskają najwięcej na czyjejś śmierci, a Piotr był właśnie taką osobą. Trucizna jest rzeczą straszną, ale mogła mu dać koronę.
W tym przypadku jednak mieszkańcy królestwa mówili raczej o stracie, jaką chłopiec poniósł, niż o zysku. Oczywiście Tomasz też utracił ojca, dodawali po chwili – tak jakby zawstydzili się, że o tym zapomnieli. Ale Tomasz to ponury, nadąsany, niezręczny chłopak, który często kłócił się z ojcem. Miłość zaś Piotra i jego szacunek dla Rolanda były powszechnie znane. No i dlaczego, pytano – jeśli nawet komuś wpadła do głowy tak niesłychana myśl – miałby Piotr zabijać ojca dla korony, którą i tak z pewnością odziedziczyłby za rok, trzy albo pięć?
Jednak gdyby dowody winy znaleziono w tajnej skrytce znanej tylko Piotrowi, schowku znajdującym się w jego własnych apartamentach, fala odwróciłaby się szybko. Ludzie zaczęliby widzieć twarz mordercy pod maską miłości i szacunku. Mówiliby, że dla młodych rok wydaje się trzema, trzy dziewięcioma, a pięć, dwudziestoma pięcioma latami. Podkreślaliby, że król w ostatnich dniach życia wyglądał, jakby wychodził ze złego okresu – znów sprawiał wrażenie zdrowego i pełnego wigoru. Może, powiedzieliby, Piotr uznał, że ojciec wchodził w długą, zdrową późną starość i wpadł w panikę – zrobił coś równie nierozsądnego jak potwornego.
Flagg wiedział coś jeszcze; mianowicie to, że ludzie w głębi duszy instynktownie nie ufają wszelkim królom i książętom, bo są to osoby, które mogą skazać ich na śmierć jednym skinieniem głowy za przewinienia tak drobne, jak upuszczenie chustki do nosa w ich obecności. Wielkich królów się kocha, mniejszych toleruje; przyszli królowie stanowią element nowy i budzący lęk. Ludzie być może pokochaliby Piotra, gdyby im dano szansę, ale Flagg wiedział też, że szybko go potępią, jeśli przedstawi się im wystarczające dowody.
Flagg liczył, że dowody owe wkrótce wyjdą na światło dzienne.
Niewiele więcej niż mysz. Mało… ale na swój sposób wystarczająco dużo, żeby wstrząsnąć podstawami królestwa.