Czy żyli potem długo i szczęśliwie?
Nie. Nikomu to się nie zdarza, bez względu na to, co mówią baśnie. Trafiały się dobre dni, tak jak i wam, no i złe, o których także sami coś niecoś wiecie. Odnosili zwycięstwa i ponosili klęski, co wam też nie jest obce. Czasami wstydzili się za siebie, wiedząc, że nie stanęli na wysokości zadania, a niekiedy mieli świadomość, że sprostali wymaganiom swego Boga. Ogólnie mówiąc żyli tak, jak potrafili, wszyscy razem i każdy z osobna; jedni dłużej, a drudzy krócej, ale zawsze odważnie i uczciwie, za co ich kocham i wcale się tego nie wstydzę.
Tomasz i Piotr poszli razem do nowego Sędziego Najwyższego Delainu, a Piotra ponownie zamknięto w areszcie. Jego druga wizyta w więzieniu okazała się o wiele krótsza niż pierwsza – trwała tylko dwie godziny. Tomasz potrzebował piętnastu minut na opowiedzenie swojej historii, a sędzia najwyższy, mianowany za aprobatą Flagga, mały, zastraszony człowieczek, zużył pozostałą godzinę i trzy kwadranse na sprawdzenie, czy straszliwy czarnoksiężnik rzeczywiście zniknął.
Zarzuty zostały obalone w całości.
Wieczorem wszyscy Piotr, Tomasz, Ben, Naomi, Dennis, a nawet Frisky – spotkali się w dawnych komnatach Piotra. Poczęstował on wszystkich winem, a pies też dostał trochę na spodku. Tylko Tomasz wolał nie pić alkoholu.
Piotr chciał, żeby brat został z nim, ale Tomasz się uparł – moim zdaniem słusznie – że gdyby został, ludzie rozdarliby go na strzępy za to, do czego dopuścił.
– Byłeś tylko dzieckiem – powiedział Piotr – a ten potwór cię terroryzował.
Tomasz odparł ze smutnym uśmiechem:
– To po części prawda, ale ludzie o tym nie będą pamiętać, Piotrze. Nie zapomną Tomka Dawcy Podatków i znajdą mnie wszędzie. Przeszukają każdy kąt. Flagg zniknął, ale ja jestem na miejscu. Moja głowa to być może przedmiot mało ważny, ale mimo to bardzo pragnąłbym ją zachować jeszcze przez jakiś czas. – Zastanowił się przez chwilę i mówił dalej: – Będzie dla mnie najlepiej, jeśli odejdę. Zazdrość i nienawiść są jak malaria. Teraz mi przeszły, ale kto wie, czy po kilku latach twoich rządów nie nastąpi nawrót. Widzisz, już siebie co nieco poznałem. Muszę odejść, Piotrze, i to dziś wieczorem. Im prędzej, tym lepiej.
– Ale… dokąd pójdziesz?
– Na poszukiwania – odparł Tomasz. – Skieruję się chyba na południe… Mam wiele rzeczy na sumieniu, sporo spraw, za które powinienem odpokutować.
– Czego chcesz szukać? – zapytał Ben.
– Flagga – odrzekł Tomasz. – On gdzieś tam się kryje. Na tym świecie albo drugim, ale jest. Wiem o tym, wiatr przynosi mi zapach jego trucizny. Udało mu się uciec w ostatniej chwili. Wy też go doskonale czujecie. Znajdę go i zabiję. Pomszczę naszego ojca i odkupię mój wielki grzech. Pójdę najpierw na południe, bo wyczuwam, że właśnie tam się ukrywa.
Piotr rzekł:
– A kto będzie ci towarzyszył? Ja nie mogę – za wiele jest tutaj do zrobienia. Ale nie pozwolę ci wyruszyć samemu! – Wyglądał na bardzo zmartwionego, a gdybyście widzieli mapę z owego okresu, zrozumielibyście dlaczego – w tamtych czasach na południu były same białe plamy.
Wzbudzając powszechne zdziwienie Dennis powiedział:
– Ja pójdę, królu.
Obaj bracia odwrócili się do niego z zaskoczeniem. Ben i Naomi zrobili to samo, a Frisky podniosła głowę znad swojego wina, które chłeptała z entuzjazmem (zapach podobał jej się bardzo – miał kolor chłodnej, aksamitnej purpury; był prawie tak dobry, jak smak). Dennis oblał się rumieńcem, ale nie usiadł.
– Zawsze byłeś dla mnie dobrym panem, Tomaszu, i – za przeproszeniem Waszej Królewskiej Mości – coś mówi mi, że jesteś nim dla mnie nadal. A skoro to właśnie ja znalazłem tę mysz i wysłałem cię do Iglicy, królu…
– Phi! – zawołał Piotr. – To wszystko już zapomniane.
– Nie dla mnie – odparł z uporem Dennis. – Możesz powiedzieć, że też byłem młody i nie wiedziałem, co robię, ale ja też chcę odpokutować za moje błędy.
Spojrzał nieśmiało na Tomasza.
– Pójdę z tobą, panie Tomaszu, jeśli mnie ze sobą weźmiesz; przyłączam się do twoich poszukiwań.
Tomasz ze łzami w oczach odparł:
– Przyjmuję cię z radością, poczciwy Dennisie. Mam nadzieję, że gotujesz lepiej niż ja.
Wyruszyli jeszcze tego wieczora pod osłoną ciemności – dwie piesze postacie z plecakami oddalające się w mrok. Obejrzeli się raz i pomachali rękoma.
Trójka pozostających odpowiedziała tym samym. Piotr płakał tak, jakby miało mu pęknąć serce; prawdę mówiąc był prawie pewien, że to nastąpi.
Już go nigdy nie zobaczę – pomyślał.
No cóż, widzieli się jeszcze, a może i nie; a myślę, że chyba jednak tak. Mogę wam tylko powiedzieć, że Ben i Naomi się pobrali, Piotr rządził długo i dobrze, a Tomasz i Dennis przeżyli wiele niesamowitych przygód i spotkali Flagga, któremu stawili czoło.
Ale teraz robi się już późno, a to należy do zupełnie innej opowieści, którą przedstawię wam innym razem.