61

Peyna rozwinął drugi list Piotra i spostrzegł, że tym razem nie wymieniał on ani jednego nazwiska. Chłopak uczył się szybko. Ale czytając list, Peyna uniósł brwi ze zdziwieniem.

Życzenie Pana, żeby dowiedzieć się, o co mi chodzi, jest być może przesadne, a być może nie. Nie ma to wielkiego znaczenia, znajduję się bowiem na łasce Pana. Oto dwie rzeczy, które otrzymam za Pańskie osiem guldenów rocznie:

1. Chcę dostać dom dla lalek mojej matki. Zawsze wiódł mnie do przyjemnych miejsc i wesołych przygód, i jako dziecko bardzo go lubiłem.

2. Chciałbym otrzymywać przy każdym posiłku serwetkę należącą do królewskiej wyprawy. Herb może zostać usunięty, jeśli jest to dla Pana istotne.

Oto moje żądania.

Kilkakrotnie przeczytał list, zanim wrzucił go do ognia. Czuł się nim zaniepokojony, bo go nie rozumiał. Chłopiec coś knuł… a może nie? Do czego chciał użyć domu dla lalek swojej matki? O ile Peyna wiedział, znajdował się on gdzieś na zamku, pod zakurzonym pokrowcem, i nie widział powodów, dla których należałoby odmówić Piotrowi – oczywiście uprzednio zatrudniłoby się fachowca, żeby go dokładnie przejrzał usuwając wszystkie ostre przedmioty – maleńkie nożyki i temu podobne. Peyna przypomniał sobie, jak Piotr zachwycał się domem Sashy, gdy był mały. Pamiętał też, acz bardzo niejasno, jak Flagg upierał się, że zabawa lalkami nie jest właściwa dla chłopca, który pewnego dnia ma zostać królem. Roland nie posłuchał wtedy rady Flagga… bardzo mądrze, pomyślał Peyna, bo Piotr we właściwym czasie sam przestał zajmować się domem.

Aż do dziś.

Czy znaczyło to, że zwariował?

Nie, zdaniem Peyny.

No a serwetka… to przynajmniej rozumiał. Piotr zawsze domagał się serwetki przy każdym posiłku, zawsze starannie rozpościerał ją na kolanach niczym maleńki obrus. Nawet podczas wypraw z ojcem zawsze jej używał. To dla niego takie bardzo charakterystyczne – nie prosił o jedzenie lepsze niż ubogie racje, którego przede wszystkim żądałby każdy więzień ze szlacheckiego lub królewskiego rodu. Nie, on poprosił zamiast tego o serwetkę.

Ten upór, żeby zawsze być schludnym… zawsze mieć serwetkę… to dzieło jego matki. Jestem tego pewien – myślał Peyna. – Czy te dwa żądania mają w jakiś sposób coś wspólnego? Ale w jaki? Serwetki… i dom lalek Sashy. Co to ma znaczyć?

Peyna nie wiedział, ale nadal czuł absurdalną nadzieję. Pamiętał, że Flagg nie chciał, żeby Piotr będąc dzieckiem zatrzymał dom. Teraz, wiele lat później, chłopiec znowu o niego poprosił.

Przyszła mu do głowy jeszcze jedna myśl zawarta w poprzednich jak nadzienie w pierogu. Jej treść poważnie zaniepokoiła Peynę. Przypuśćmy – wyobraźmy sobie – że Piotr nie zamordował ojca, to kto pozostał? Oczywiście osoba, która była pierwszym właścicielem ohydnej trucizny. Osoba, która stałaby się nikim w królestwie, gdyby Piotr objął schedę po ojcu… a teraz stała się prawie wszystkim, gdy Tomasz zasiadł na tronie zamiast Piotra.

Flagg.

Ale myśl ta wzbudziła w Peynie niesmak. Oznaczała, że sprawiedliwość w jakiś sposób zbłądziła, a to bardzo niedobrze. Sugerowała ona także, iż prosta logika, która zawsze stanowiła przedmiot jego dumy, znikła w odmętach obrzydzenia, jakie odczuł na widok łez Piotra, i właśnie ta myśl – myśl, że podjął największą w swym życiu decyzję na podstawie emocji, nie faktów – była jeszcze gorsza.

Co komu szkodzi, że dostanie dom dla lalek, jeśli usunie się z niego wszystkie ostre przedmioty?

Peyna wydobył swoje materiały do pisania i skreślił krótki list. Beson otrzymał następne dwa guldeny do przepicia – suma ta wynosiła połowę tego, co miał mieć rocznie, w zamian za drobne grzeczności dla księcia. Liczył tedy na dalszą korespondencję, ale się zawiódł.

Piotr dostał już to, czego chciał.

Загрузка...