117

Lina plątała się w drżących dłoniach Piotra. Węzeł, który przedtem wykonywał z łatwością setki razy, teraz rozpadł się i trzeba było zaczynać od nowa.

Nie daj mu się zastraszyć – mówił sobie.

To przecież idiotyczne. Bał się, drżał z przerażenia. Tomasz zdumiałby się słysząc, że Piotr zawsze obawiał się Flagga – po prostu umiał to lepiej ukryć.

Jeśli ma cię zabić, to niech sam to zrobi! Nie musisz go wyręczać!

Myśl ta pojawiła się w jego głowie… ale wydawało mu się, że została wypowiedziana głosem matki. Ręce Piotra uspokoiły się nieco, co pozwoliło mu wreszcie przywiązać linę do zakotwiczenia.

Загрузка...