15

Pewnie zastanawialiście się już, jaki jest Tomasz, i niektórzy z was zdążyli może go obsadzić w roli czarnego charakteru, jako chętnego współuczestnika w intrydze Flagga mającej na celu odebranie korony jej prawowitemu dziedzicowi.

Ale naprawdę wcale tak nie było, chociaż mogło się tak wydawać, a Tomasz oczywiście odegrał pewną rolę. Nie sprawiał wrażenia, muszę przyznać, dobrego chłopca, przynajmniej na pierwszy rzut oka. No i oczywiście nie był dobrym chłopcem w taki sposób jak Piotr, ale żaden brat nie potrafiłby sprawić bardzo dobrego wrażenia przy Piotrze, co Tomasz zrozumiał, gdy osiągnął lat cztery – było to w rok po słynnym wyścigu w workach, a dokładnie wtedy, gdy miał miejsce incydent na stajennym podwórzu. Piotr rzadko kłamał i nigdy nie oszukiwał. Piotr był inteligentny i dobry, wysoki i przystojny. Wyglądem przypominał matkę, którą tak kochał król i cały lud Delainu.

Jak mógł Tomasz dorównać komuś tak znakomitemu? Proste pytanie i prosta odpowiedź. Nie mógł.

W odróżnieniu od Piotra Tomasz kropka w kropkę przypominał swojego ojca. Sprawiało to starszemu panu pewną przyjemność, ale nie taką jak większości mężczyzn, których synowie są do nich bardzo podobni. Patrząc na Tomasza miał wrażenie, że przygląda się sobie w krzywym zwierciadle. Wiedział, że cienkie blond włosy szybko posiwieją i zaczną wypadać; w wieku lat czterdziestu Tomasz będzie łysy. Wiedział, że Tomasz nigdy nie osiągnie wysokiego wzrostu, a jeśli odziedziczył też po ojcu zamiłowanie do piwa i miodu, urośnie mu wielki brzuch, zanim dojdzie do lat dwudziestu pięciu. Już teraz stawiał krzywo stopy i Roland podejrzewał, że chód Tomasza będzie równie kaczy jak jego własny.

Tomasz nie był kimś, kogo można by nazwać dobrym chłopcem, ale to nie oznaczało wcale, że stawał się z tego powodu chłopcem złym. Czasami był smutnym chłopcem, często chłopcem zmieszanym (odziedziczył po ojcu także i to, że nadmierne myślenie powodowało zatykanie się nosa, a w głowie krążyły wielkie głazy), niejednokrotnie chłopcem zazdrosnym, ale zły nie był na pewno.

Komu zazdrościł? No jak to, oczywiście swojemu bratu. Zazdrościł Piotrowi. Nie chodziło tylko o to, że Piotr ma zostać królem. O nie! Nie chodziło też o to, że ojciec wolał Piotra albo że służący woleli Piotra, albo że nauczyciele woleli Piotra, bo zawsze umiał lekcje i nie trzeba go było zmuszać do nauki. Nie chodziło też o to, że wszyscy woleli Piotra albo że Piotr miał przyjaciela od serca. Była jeszcze jedna sprawa.

Ilekroć ktokolwiek patrzył na Tomasza, a zwłaszcza jego własny ojciec, Tomaszowi wydawało się, że myśli tak: Kochaliśmy twoją matkę, a twoje nadejście ją zabiło. No i co dostaliśmy w zamian za ból i śmierć, o którą ją przyprawiłeś? Nieciekawego chłopczyka z okrągłą, pozbawioną podbródka twarzą, nierozgarniętego chłopca, który nie potrafił nauczyć się wszystkich wielkich liter przed ukończeniem ośmiu lat. Twój-brat Piotr umiał je, gdy miał sześć lat. Co więc dostaliśmy? Niewiele. Po co się pojawiłeś, Tomku? Na co możesz się przydać? Jako zabezpieczenie sukcesji? Tylko do tego? Jako zabezpieczenie sukcesji na wypadek, gdyby Bezcenny Piotr spadł ze swojej kulawej klaczy i skręcił kark? To wszystko? No cóż, nie jesteś nam potrzebny. Nie chcemy cię. Nie chcemy cię…

Tomasz odegrał bardzo brzydką rolę w uwięzieniu swojego brata, ale mimo to naprawdę nie był zły. Jestem o tym przekonany i mam nadzieję, że z czasem wy także się ze mną zgodzicie.

Загрузка...