77

Noc ta przypominała ów straszny czas tuż przed i tuż po śmierci Rolanda. Wiatr wyjąc hulał po czarnym niebie i jęczał na ulicach Delainu. Pastwiska Centralnych Baronii i bruk zamkowych podwórców ściął mróz. Początkowo księżyc znajdujący się w trzeciej kwadrze błyskał pośród pędzących chmur, ale około północy zakryły one całe niebo, a o drugiej, gdy Tomasz obudził Dennisa poruszając klamką w drzwiach między bawialnią a korytarzem, zaczął padać śnieg.

Usłyszawszy chrobot klamki Dennis usiadł krzywiąc się boleśnie, bo plecy miał zesztywniałe i zdrętwiały mu nogi. Tej nocy Tomasz zasnął na kanapie, zamiast dopełznąć do łóżka, tak więc młodemu lokajowi pozostało tylko sąsiedztwo kominka. Teraz ogień już gasł. Bok od strony ognia nagrzał się Dennisowi jak piec, drugi zaś zmarzł na kość.

Popatrzył w stronę, skąd dobiegał szmer… i na chwilę sparaliżował go strach. Wydało mu się bowiem, że zobaczył u drzwi ducha i niewiele brakowało, a krzyknąłby. A potem zrozumiał, że to Tomasz w swej białej nocnej koszuli. – P-panie?

Tomasz nie zareagował. Oczy miał otwarte, ale nie patrzył na klamkę; sennym wzrokiem wpatrywał się w nicość. Dennis natychmiast zrozumiał, że młody król chodzi we śnie.

Gdy Dennis dochodził do tego wniosku, wyglądało na to, że Tomasz zdał sobie sprawę, iż klamka nie otwiera drzwi dlatego, że zasuwka jest nadal zamknięta. Odsunął ją i wyszedł na korytarz jeszcze bardziej sprawiając wrażenie ducha w świetle migoczących tam kaganków. Zawirował obrąbek koszuli nocnej i bosonogi Tomasz zniknął.

Przez chwilę siedzący po turecku Dennis zamarł przy kominku, zapominając o zdrętwiałych nogach, czując tylko, jak wali mu serce. Na dworzu wiatr cisnął śniegiem w romboidalne szybki w oknie bawialni i zawył histerycznie.

Co robić? – pomyślał Dennis.

Istniała oczywiście tylko jedna odpowiedź – młody król jest jego panem. Musi więc pójść za nim.

Może właśnie szalona noc przywiodła Tomaszowi tak żywo na pamięć Rolanda, ale niekoniecznie – prawdę mówiąc chłopiec często myślał o ojcu. Poczucie winy jest jak rana, stale budzi zainteresowanie osoby, która ją ma, domaga się ponownego oglądania i rozdrapywania, tak że nie może się nigdy zagoić. Tomasz wypił tego wieczoru o wiele mniej niż zwykle, ale o dziwo wydawał się Dennisowi znacznie bardziej nietrzeźwy. Mówił bełkotliwie i niewyraźnie, otwierał szeroko mętne oczy połyskując białkami.

Miało to miejsce głównie dlatego, że Flagg odjechał. Rozeszły się plotki, że zdrajcy – a w ich szeregach Staadowie – gromadzili się w Puszczy Kresowej na północnych krańcach królestwa. Flagg poprowadził pułk krzepkich, zaprawionych w bojach żołnierzy na ich poszukiwania. Tomasza zawsze ogarniał niepokój, gdy Flagg się oddalał. Wiedział, że wynikało to z jego całkowitego uzależnienia od czarnoksiężnika… ale w sposób, którego nie zawsze rozumiał w pełni. Nadużywanie wina nie stanowiło jedynego grzechu Tomasza. Częstokroć sen nie jest dany osobom, w których posiadaniu znajdują się sekrety, tak więc Tomasz cierpiał na bezsenność. Nie zdając sobie z tego sprawy uzależnił się od nasennych napoi Flagga. Wyruszając na północ, mag pozostawił mu zapas leku, ale spodziewał się, że nieobecność jego potrwa około trzech, najwyżej czterech dni. Od trzech dni Tomasz spał źle albo wcale. Czuł się dziwnie, nigdy w pełni obudzony, nigdy naprawdę śpiący. Dręczyły go wspomnienia ojca. Wydawało mu się, że pośród wiatru słyszy głos ojca wołający: Czego się na mnie patrzysz? Czego się tak na mnie gapisz? Wizje wywołane winem… obraz ponurej radości na twarzy Flagga… widok płonących włosów ojca… to wszystko nie dało mu spocząć i zmuszało do czuwania z otwartymi oczyma przez całą noc, podczas gdy inni pogrążeni byli we śnie.

Gdy Flagg nie wrócił ósmego wieczoru (biwakował wraz ze swymi żołnierzami pięćdziesiąt mil od zamku i humor miał kiepski – jedyne odkryte ślady zdrajców znajdowały się na zmrożonym śniegu i mogły mieć kilka dni, a może nawet kilka tygodni), Tomasz posłał po Dennisa. I właśnie w nocy, która nastąpiła po owym wieczorze, Tomasz podniósł się z kanapy i zaczął wędrówkę.

Загрузка...