52

Rozpacz nie ominęła Piotra… ale nie była ona tak głęboka, jak sądził Beson. Pierwszy tydzień w Iglicy spędził on na starannym przemyśleniu sytuacji usiłując zdecydować, co powinien dalej robić. Pościł, aby odzyskać jasność myśli. W końcu osiągnął to, ale przez jakiś czas czuł się okropnie zagubiony, a powaga sytuacji ciążyła mu jak młot kowalski. Potem przypomniał sobie prosty fakt: on sam wiedział przecież, że nie zabił ojca, nawet jeśli wszyscy obywatele królestwa uważali, że tak było.

Przez dwa pierwsze dni walczył z bezsensownymi uczuciami. Dziecko krzyczało w nim: To niesprawiedliwe! Stała się niesprawiedliwość! Stanowiło to oczywiście prawdę, ale takiego rodzaju myślenie nie prowadzi do niczego. W miarę upływu czasu odzyskiwał panowanie nad sobą. Pusty żołądek pomagał mu odrzucić to, co pozostało w nim z dziecka. Czuł się czystszy, jakby odrzucił wszystkie plewy, pusty… jak kielich czekający na napełnienie. Po dwu lub trzech dniach niejedzenia burczenie w brzuchu przycichło, a on zaczął wyraźniej słyszeć swoje prawdziwe myśli. Modlił się, ale zdawał sobie sprawę, że robi coś więcej; rozmawiał ze sobą, wsłuchiwał się w siebie, zastanawiał się, czy istnieje wyjście z tego podniebnego więzienia, do którego tak zręcznie go zapakowano.

Nie zabił ojca. To sprawa podstawowa. Ktoś rzucił na niego podejrzenie. To drugie. Kto? Istniała tylko jedna osoba, która mogła to zrobić, oczywiście; jedyna osoba w całym Delainie mogąca mieć tak straszliwą truciznę jak Smoczy Piasek.

Flagg.

Pasowało znakomicie. Flagg wiedział, że w królestwie rządzonym przez Piotra nie znajdzie się dla niego miejsce. Flagg zadbał, żeby zaprzyjaźnić się z Tomaszem… i żeby Tomasz go się bał. W jakiś sposób Flagg zamordował Rolanda, a potem dostarczył dowodów, które zaprowadziły Piotra na wieżę.

Do tego doszedł trzeciego wieczoru panowania Tomasza.

Co miał zatem czynić? Pogodzić się z losem? Przenigdy. Uciec? Nie potrafił. Nikt nigdy nie uciekł z Iglicy.

Chyba że…

W mroku zabłysło mu słabe światełko. Miało to miejsce czwartego wieczoru, gdy patrzył na tacę z obiadem. Tłuste mięso, wodniste piwo, słony chleb. Gładki, biały talerz. Brak serwetki.

Chyba że…

Światełko stało się jaśniejsze.

Być może znalazł drogę ucieczki. Być może. Będzie ona wielce niebezpieczna, a przygotowania zabiorą dużo czasu. A na samym końcu może się zdarzyć, że czeka go śmierć mimo wszelkich jego wysiłków. Ale… jest to jakiś sposób.

No, a jeśli uda mu się uciec, to co dalej? Czy potrafi udowodnić czarnoksiężnikowi morderstwo? Piotr nie miał pojęcia. Flagg to stary, przebiegły lis – na pewno nie zostawił żadnych dowodów, które mogłyby go kiedyś obciążyć. Czy Piotr zdolny jest wydobyć od niego przyznanie się do winy? Istniało pewne prawdopodobieństwo, zakładając, że po pierwsze dostanie go w swoje ręce – Piotr przypuszczał, że czarnoksiężnik może rozwiać się jak dym, jeśli dowie się, że uciekł z Iglicy. Czy ktokolwiek uwierzy w zeznania Flagga, nawet jeśli Piotrowi uda się go do nich zmusić? O tak, przyznał się do zamordowania Rolanda, powiedzą ludzie. Piotr, zbiegły ojcobójca, przyłożył mu miecz do gardła. W takiej sytuacji ja przyznałbym się do wszystkiego, nawet do zamordowania samego Pana Boga!

Macie może ochotę śmiać się z Piotra, który zastanawiał się nad takimi problemami wciąż jeszcze znajdując się w więzieniu trzysta stóp nad ziemią. Moglibyście powiedzieć, że postawił sprawy odrobinę na głowie. Ale Piotr wiedział już, w jaki sposób może próbować ucieczki. Oczywiście istniało prawdopodobieństwo, że okaże się on sposobem na śmierć w kwiecie wieku, ale jemu wydawało się, że są pewne szansę sukcesu. Jednak… czy warto było podejmować się takiej pracy, jeśli w końcu nic z tego nie wyjdzie? Albo, jeszcze gorzej, gdyby miało to przynieść dalsze szkody królestwu w jakiś sposób, którego w tej chwili nie dostrzega?

Myślał o tym wszystkim i modlił się. Minęła czwarta noc… piąta… szósta. Siódmej nocy Piotr podjął decyzję: lepiej próbować, niż zaniechać; lepiej usiłować naprawić zło, nawet gdyby miał przy tym zginąć. Stała się niesprawiedliwość. Piotr odkrył pewne dziwne zjawisko – to, że właśnie jego ona spotkała, nie było w połowie tak ważne jak to, że w ogóle miała miejsce. Należało to naprawić.

Ósmego dnia panowania Tomasza posłał po Besona.

Загрузка...