120

IDĘ, PIOTRZE! – zawył Flagg szczerząc zęby. Pachniał posoką i śmiercią; w oczach płonął mu morderczy ogień. Topór katowski świstał i smagał powietrze, ostatnie krople krwi rozprysły się na ścianach.

– IDĘ! PRZYCHODZĘ PO TWOJĄ GŁOWĘ! Stopień za stopniem kręconych schodów, coraz wyżej, Flagg pędził niczym demon śmierci. Sto stopni. Sto dwadzieścia pięć.

Загрузка...