136

Flagg biegł tak szybko jak nigdy w życiu. Wyczuwał nadchodzący upadek jego planów, który miał nastąpić dosłownie w ostatniej chwili. Nie może do tego dopuścić! Wiedział też, podobnie jak Piotr, gdzie to wszystko musi się zakończyć.

Minął drżących ze strachu strażników nie poświęcając im chwili uwagi. Odetchnęli z ulgą myśląc, że ich nie spostrzegł… ale pomylili się. Zobaczył ich wszystkich i zapamiętał każdego; po śmierci Piotra głowy ich zdobić będą zamkowe mury przez rok i dzień, pomyślał. A smarkacz odpowiedzialny za patrol – ten najpierw umrze tysiąc razy w lochach.

Przebiegł pod Bramą Zachodnią i skierował się Głównym Zachodnim Pasażem do zamku. Zaspani ludzie, którzy wybiegli w nocnych strojach zobaczyć, co to za zamieszanie, kulili się na widok jego płonącego oblicza i usuwali się na bok, krzyżując palce, aby odstraszyć zło… bo teraz Flagg wyglądał prawdziwie – jak sam diabeł. Przeskoczył przez poręcz przy pierwszych napotkanych schodach pewnie lądując na równe nogi (stal, którą miał podkute buty, zalśniła zielonkawo niczym oczy rysia) i popędził na górę.

W kierunku apartamentów Rolanda.

Загрузка...