31

Przez następne trzy dni król Roland sprawiał wrażenie zdrowszego, energiczniejszego i bardziej zdecydowanego niż kiedykolwiek od wielu lat – cały dwór o tym mówił. Odwiedzając swego chorego, gorączkującego brata Piotr zauważył z podziwem, że resztki włosów ojca zmieniły kolor z niemowlęco białego, jaki miały w ciągu ostatnich czterech lat, na stalowoszary, jak w czasach, gdy znajdował się w średnim wieku.

Tomasz uśmiechnął się, ale równocześnie przeszył go zimny dreszcz. Poprosił Piotra o jeszcze jeden koc, ale tak naprawdę potrzebował czego innego: zapomnieć ten ostatni dziwny toast, a tego, oczywiście, nie dało się zrobić.

Aż wreszcie po kolacji trzeciego dnia Roland zaczął uskarżać się na niestrawność. Flagg zaproponował, żeby sprowadzić dworskiego medyka. Roland jednak odrzucił ten pomysł twierdząc, że czuje się świetnie, lepiej niż od wielu miesięcy, a może nawet lat…

Odbiło mu się. Beknięcie było długie, miało suchy, grzechotliwy dźwięk. Wesoły tłum na sali balowej zamarł w zachwycie i oczekiwaniu, gdy król zgiął się wpół. Muzykanci usadowieni w kącie przestali grać. Gdy Roland wyprostował się, tłum jęknął. Policzki króla płonęły. Z oczu ciekły mu dymiące łzy. Jeszcze więcej dymu wydobywało się z ust.

W wielkiej sali jadalnej znajdowało się około siedemdziesięciu osób – skromnie ubrani jeźdźcy (my prawdopodobnie nazwalibyśmy ich rycerzami), eleganccy dworzanie i ich damy, służący króla, kurtyzany, trefnisie, muzykanci, nieduży zespół aktorów, który miał później zaprezentować sztukę, i duża liczba sług. Ale to Piotr podbiegł do ojca; wszyscy widzieli, jak właśnie on podbiega do cierpiącego ojca, co bardzo odpowiadało planom Flagga.

Piotr. Będą pamiętać, że właśnie on.

Roland chwycił się za brzuch jedną ręką, a drugą za pierś. Z ust buchnął mu szarobiały dym. Wyglądało to tak, jakby król nauczył się nowego, niezwykłego sposobu opowiadania o swoim największym zwycięstwie.

Nie była to jednak sztuczka, bo dymowi wydobywającemu się nie tylko z ust, ale także z nozdrzy, uszu i kącików oczu towarzyszył krzyk. Szyja króla nabrała barwy nieomal purpurowej.

– Smok! – zawołał król Roland i upadł w ramiona swego syna. – Smok!

To były jego ostatnie słowa.

Загрузка...