45

Gdy Ulrich Wicks, który wyciągnął białą kulę, zajął miejsce Peyny, ogłosił werdykt sądu, widzowie – których większość od lat przysięgała, że Piotr zostanie najlepszym królem w długiej historii Delainu – zaczęli wściekle bić brawo. Poderwali się na nogi, rzucili do przodu i gdyby nie powstrzymał ich kordon strażników z dobytymi mieczami, być może obaliliby wyrok dożywotniego więzienia i wygnania na szczyt Iglicy i zlinczowali młodego księcia. Gdy go wyprowadzano, ślina padała niczym deszcz. Piotr był cały mokry. Jednak szedł z podniesioną głową.

Drzwi po lewej stronie wielkiej sali sądowej prowadziły do wąskiego przedsionka. Miał on długość mniej więcej czterdziestu kroków, a potem zaczynały się spiralne schody. Wiodły one coraz wyżej i wyżej, aż na sam szczyt Iglicy, gdzie na Piotra oczekiwały dwa pokoje, w których miał od tej pory mieszkać do końca życia. Schody miały w sumie trzysta stopni. Wrócimy do Piotra, gdy znajdzie się już na górze, w swoich pokojach i we właściwym czasie; musicie bowiem wiedzieć, że jego historia jeszcze się nie skończyła. Ale nie będziemy z nim wchodzić na górę, albowiem była to haniebna wspinaczka, odejście z prawnie należnego miejsca króla na dole i wspinanie się, nadal z wyprostowanymi ramionami i podniesioną głową, na stanowisko więźnia stanu na górze – nie byłoby ładnie iść za nim ani za kimkolwiek innym w taką drogę.

Zamiast tego porozmawiajmy przez jakiś czas o Tomaszu i zobaczmy, co się stało, gdy odzyskał zmysły i dowiedział się, że został królem Delainu.

Загрузка...