4 marca

Żyję w sytuacji nieustannego zagrożenia. Oni traktują mnie z pogardliwą ironią, którą odczuwam na każdym kroku, w każdym słowie i sytuacji. Czuję się osaczona ich spojrzeniami, gestami i uśmiechami. Wiem, że wygrywają, a ja uciekam w zacisze gabinetu, przestaję z nimi rozmawiać. Moje ciało odpowiada realnym bólem.

Do tej pory wszystko odbywało się w pozornej tajemnicy przede mną, a teraz włączają w to pacjentów. To mnie najbardziej rani, chorzy nie mogą być narzędziem w ich rozgrywkach, a ja nie mogę zapewnić im bezpieczeństwa.

Siostra oddziałowa przypomina tę z Lotu nad kukułczym gniazdem, lecz jest prymitywna i bez polotu. Teraz, gdy jestem w jej polu widzenia, odwraca głowę z obrzydliwym grymasem, jakby nieustannie bolały ją zęby lub miała niestrawność.

Загрузка...