11 listopada

Dostałam wezwanie na leczenie do szpitala. Jeżeli się nie zgłoszę, mają mnie dostarczyć. Jak przedmiot, dowieźć. A więc stało się. Muszę stąd odejść, by mnie nie odnaleziono. Pojadę do Marzeny. Rodzice nie wiedzą, gdzie ona mieszka, nikt się nie dowie, gdzie jestem i uchronię się przed psychiatrykiem. Muszę opuścić dom. Rodzice tolerowali moją obecność, ale chyba już zrezygnowali z walki o mnie. Odchodzę stąd. Chyba już nigdy tu nie powrócę. Żegnaj, rodzinny domku. Było mi tu kiedyś dobrze. Zbyt dobrze. Choć niekiedy było okrutnie. Wspólnie przeżywaliśmy koszmar. Koszmar, który się już nigdy nie skończy.

Загрузка...