9 sierpnia

No, no, no. Never. Bezwietrzna noc, zawieszenie oddechu w próżni. Zrobiłam sobie drinka – koniak z coca – colą. Piję drugą noc i piszę. Nigdy nie miałam problemu z alkoholem i nie będę miała. Moim problemem były narkotyki, te z najtwardszych, i one spowodowały uzależnienie od razu, od pierwszego zastrzyku. Od razu utopiłam się w tym gównie. Nigdy nie podniecały mnie prochy. Wmuszano je we mnie we wszystkich szpitalach, w bezsenności, we wszystkich chorobach, które były mi dane, tak długo walczyłam z leczeniem mnie i trzeba było się poddać. Czy teraz mam się godzić na operację serca? Na pewno nie rozwiążę tego problemu po pijanemu. Drugi drink. Osacza mnie ten pokój. Jest azylem w betonowej pustyni, ale chroni przed upałem i dusznością jak trumna. Nawet noc nie daje ochłody.

Piszę nowy wiersz. Całą mnogość wierszy, jakby w ostatni czas coś się we mnie otworzyło, jakieś przepełnienie. Ciepło rozchodzi się od środka.

Nie wolno mi pić. Inaczej umrę, amen. Ten sierpień oszalał. Czekam.

Загрузка...