3 października

Przyjechaliśmy do Lublińca na praktykę psychiatryczną. Mieszkamy w lesie, w kempingach. Las jest bajecznie kolorowy, złocisto – czerwono – rudy. A tam dalej mury szpitala. Ostatni raz byłam tutaj osiem lat temu. Zmieniło się trochę, postawiono nowe budynki, lecz nie zmieniła się mentalność ludzi. Miasteczko, jak zawieszony pomiędzy galaktykami twór, niezmiennie trwa w swoich przyzwyczajeniach i prawach. Jest poza czasem, dobrym i złym, nawet Bóg rzadko tutaj zagląda… ma zbyt dużą konkurencję w schizofrenicznych wizjach.

Загрузка...