24 sierpnia

Rozklejam się jak zużyty kapeć. To lektura dzienników tak mnie rozłożyła, powróciły tamte lata. Widzę siebie, małą zaszczutą przez własny lęk i zniewoloną trucizną dziewczynkę. To niepojęte, ile można znieść, przetrzymać, przeżyć. Chyba za wcześnie się do tego zabrałam, ale nie chcę się wycofać. Czuję, że jest mi to potrzebne, by przetrwać obecny czas.

Rozmawiałam z Anną przez telefon, zadręczam ją sobą. Pytamy siebie, czy mamy szansę na miłość? Czy będę całością, czy tylko starym, poobijanym garnkiem, który nieustannie się kruszy pomimo doskonałego kleju?

Pojechałam do Warszawy i porozmawiałam z Anną. Zakończyłam nasze rozmowy, bojąc się ich jak podstępnego ognia, który może we mnie rozpalić nieznane emocje, do czego nie jestem zupełnie przygotowana. Anna pyta, co zrobię jutro, za tydzień, za rok. Nie wiem. Jestem skończoną idiotką. Anno.

Загрузка...