26 grudnia

Mieszkam z Marzeną. Razem produkujemy kompot. Musimy trochę sprzedawać, żeby mieć forsę na żarcie. Handluje Marzena, ja wolę nie pokazywać się za bardzo. Chyba szuka mnie milicja. Na pewno, przecież na leczenie miałam zgłosić się z wyroku sądu. Ja latam za suszem i odczynnikami. Rano ładujemy sobie herę i zaczynamy produkować na nowe działki.

To już wegetacja. Coraz mniej odczuwam. Staję się obojętna, niekiedy bardzo agresywna. Trudniej mi jest porozumieć się z Marzeną. Ona ma autentycznego pierdolca na punkcie ćpania. Potrafi już tylko o tym mówić. I ciągle o tym mówi. Nic już dla niej nie istnieje. Ja próbuję jeszcze coś czytać, ale to też już mi nie wychodzi.

Загрузка...